Witam wszystkich, zapraszam do lektury długiego i wyczerpującego posta

a więc zacznę od początku, (wersja GT + LPG nie sekwencja ale na parowniku napisane TURBO heh

) mój probik miał kilka usterek których naprawę odłożyłem do wiosny mianowicie coś stukało w silniku jak zawór, ale bez żadnych skutków ubocznych przez dłuuuugi czas, pojawiał się notorycznie problem ze świecą na 1 garze, na niskich obrotach gar nie chodził tzn. odłączanie przewodu od świecy nie zmieniało rytmu pracy silnika (dodam że na benzynie było przykro słuchać, natomiast na gazie praca normalna) generalnie na benzynie kiepsko mu się szło dociśnięcie pedału gazu na maksa powodowało duszenie się silnika i dzwięk jakby pracował na spalinach a nie paliwie, to co BYŁO. Moje szczęście stało przez styczeń, niestety na parkingu, przyprawiało mnie to codziennie o palpitacje serca ale nic innego nie mogłem poradzić, no ale w największe mrozy zamarzł mi mój oszczędny kupiony dla świętego spokoju Opel Vectra w DIESLU heh. Z radością odpaliłem próbówkę, tzn walczyłem z tym co później wypluła, wyglądało to jakby dostawała coraz lepszego kopa, trwało z 10 min, niemiłosiernie dymiąc i strzelając z wydechu, śnieg czarny przy wydechu, pod spodem lekki wyciek oleju z uszczelki przy misce (z tego co widzę) ale ku mojemu szczęściu brak klekotania dalej żałosna praca na benz, ale tylko na b. jałowym no i działający 1 gar, ale za to podwyższone obroty 1200 do 1500. Wszystko super do wyjazdu poza miasto, nadeszła noc i -30

Rano odpalam auto i fontanna z chłodnicy

dosłownie chyba połowę płynu wywaliło w kilka sekund, zrobiło swoje przestało i kropka. Teraz sprawa wygląda tak, żeby odpalić trzeba się namęczyć palce bolą od kluczyka, cały wieczór odpalałem (rozważnie dbając o rozr. i aku) łapał gasł i tak w kółko, jak odpalił bardzo ładnie wszedł na obroty postałem dłuższą chwile przejechałem kilometr i zauważyłem że z nawiewu zasuwa zimne jak lód powietrze na maks ciepła oczywiście no temp silnika wzrasta niemiłosiernie, oczywiście stop, pod maską nic ciekawego (było to wczoraj w nocy mało widziałem, ale faktycznie silnik gorący) chłodnica zimna, nic więcej nienormalnego, dzisiaj rano próbowałem odpalić przez jakiś czas znowu odpala i gaśnie i tak w kółko, zobaczyłem również że przy kręceniu parownik mało nie zamienił się w kostkę lodu. CO CIEKAWE wieczorem dolałem 1l płynu do zbiorniczka (po tripie był suchy) rano sucho jak na pustyni (po kilku kręceniach) pod spodem oczywiście brak wycieków. Dzisiaj cały dzień spędziłem przy probku i o to co wiem:
- pompka paliwowa powinna być ok pracuje na słuch bez problemu jutro testy z tłoczeniem paliwa
- w bagażniku niema tego przycisku albo jestem ślepy, szukałem jak idiota przez 1h, wierzcie mi
niema
- paliwo w zbiorniku jest około 20l
- gaz jest około 20l
- sprawdziłem cały układ chłodzenia jest szczelny, NIESZCZELNA była rurka odprowadzająca ciecz od turbo opaska pękła, ale brak śladów wycieku - chyba odparowywało od temperatury tak myślę
- pompa wody nie mam pojęcia czy pracuje
- z tego co widzę to niejest uszczelka pod głowicą, płyn spuszczany czyściutki jak nowy olej bez zmian, blok bez wycieków
- parownik jest najwyższym punktem w obiegu może tam się zapowietrzyło stąd oszronienie
- termostat sprawny ale usunąłem
- po wymianie płynu brak wycieków itp. obieg pełny
ALE dalej nie pali, dalej to samo czyli próbuje i pada, parownik nie zamarza, przewody i świece były nowe, tzn przed mrozami zmienione, a wczoraj czyszczone wraz z kopułką. (małe szanse ale może coś pomotałem z kolejnością zresztą przed czyszczeniem to samo było)
Dodam że zawsze wydawało mi się że z rury wyd. trochę mocno paruje, ale zawsze miałem escorty i inne wynalazki więc jakoś nie budziło to obaw (a może powinno)
Oleju nigdy nie ubywało.
Jak już zaskoczy to na chwile i na duże obroty, pomogę mu trochę ale i tak pada po krótkim czasie. No i ręce załamać... HELP??
wszystko opisałem chyba w miarę dokładnie

mam nadzieje że po takim poscie macie siłe na odpowiedź
