Piotr0805
: 2018-09-03 17:07
Cześć!
Chwalę się moim pierwszym długo oczekiwanym probe. Stan nie zły ale do ideału baardzo daleko
A cała historia zaczęła się wiosną 2014 roku kiedy to popylałem L-ką po ulicach Tarnowa. Nagle zobaczyłem niebieskiego Probe 2.0. Moją uwagę przykuł jego niecodzienny wygląd; co prawda miał bryłę podobną np do Toitoii Celica ale było w nim coś takiego niepowtarzalnego. Postanowiłem olać krzyk instruktora "jedź ku*wa!" i jeszcze trochę na niego popatrzeć. Natychmiast po powrocie do domu wyszukałem sb zdjęcia i opisy w internecie - od tego momentu wiedziałem, że to właśnie ten samochód, którym chcę jeździć.
Prawko zdane ale kasy brak. Zadowoliłem się więc maluchem po mamie. Jeździłem nim około 1,5 roku mówiąc sobie "kiedyś będę jeździł Fordem Probe". Nadszedł czas kiedy zakochałem się we Fordach na poważnie. Nie był to jednak Probe, lecz Escort mk7 1.6 90KM, którym wujek najpierw dał mi pojeździć, poczułem w ów czas niezwykłą frajdę z jazdy jaką dają tylko Fordy, a za kilka miesięcy zaoferował mi go za 1000 zł. Pomyślałem Ford jest Ford i przystałem na propozycję wujka.
Szkoła skończona a znalezienie dobrej roboty blisko domu okazało się nierealne. 50 km w jedną stronę co dziennie do pracy okazało się zbyt dużym wyzwaniem dla Escorta, który postanowił że przestawi sb rozrząd. Z kasą było krucho a potrzebowałem niezawodnego samochodu. Postanowiłem wziąć kredyt i nabyć samochód teoretycznie lepszy - Volvo, które nawet mi się podobały. Był moment zawahania czy może zaryzykować i jednak kupić Probe ale niestety "rozsądek" i naciski ze strony rodziców wzięły górę. I oto jest Volvo V50 2.0d - największy błąd i porażka mojego życia. Nie powiem wygodne, miało kopa ale awaryjność, wysoki koszt części i wszechogarniający klekot 136 dieslowskich bocianów wyprowadzały mnie z równowagi. Postanowiłem - koniec z tym gównem teraz będzie Probe!
Po sprzedaży Volvo na którym straciłem około 12 tyś zł uporczywie zacząłem szukać Probe. Zapewne jakieś dwa samochody wcześniej zadowolił bym się silnikiem 2.0 ale moje wymagania wzrosły. Skupiłem się na drugiej generacji z silnikiem 2.5 V6; oczywiście pierwsza generacja była ok ale bardziej podobała mi się dwójka. Okazało się, że nie łatwo w Małopolsce znaleźć coś co odpowiadałoby moim wymaganiom. Pojechałem do Rzeszowa obejrzeć czarnego jak jak noc Probe - wszystko niby ok rdzy praktycznie nie ma, wnętrze nie zużyte ale czerwona lampka zapaliła mi się kiedy otwarłem maskę a silnik byl gorący a prosiłem by był zimny - sprzedający zarzekał się, że był tylko po chleb w sklepie. Pomyślałem no może ale strasznie musi mieć daleko do sklepu. Odpaliłem i niby chodzi w porządku do czasu kiedy wcisnąłem mocniej gaz i wkręciłem silnik na obroty. Za samochodem pojawiła się równie czarna jak karoseria chmura dymu. Spierzniczałem z tego Rzeszowa jak cygan przed robotą.
Trafiłem na inny egzemplarz (oczywiście tutaj) był do niego spory kawałem drogi ponad 250 km. Niestety w przeddzień wyjazdu otrzymałem smsa że Ford sprzedany. Akurat kuzyn (zapalony escorciarz) wysłał mi linka do ogłoszenia o escorcie w Piasecznie. Z sentymentu skusiłem się na niego. Nie był to jednak zwykły Escort. Była to niemal najlepsza wersja - XR3i. Kabriolet z elektrycznym dachem, szybami, lusterkami, grzaną szyba przednią i fotelami Recaro. Silnik 1.8 130KM dawał radę, Los chciał że po niemal 3 miesiącach od zakupu miałem wypadek. Nagle zostałem bez samochodu, pieniędzy i szacunku do samego siebie. Źle się stało - myślałem, lecz gdyby nie ten wypadek nie zaczął bym znów poszukiwań Probe. Teraz miałem bardziej ograniczony budżet. Nie mogąc naleźć V6 z ciekawości spojrzałem na mk1. Trafił się w tym samym województwie. Silnik 2.2 ale za to z turbo więc brak 6 cylindrów jest do wybaczenia.
Jada próbna i nagle w głowie słyszę głos: "Pier*ole te v6" Zauważyłem piękno jedynki, którego nie było widać na zdjęciach. Piękne kratowane lampy, świst turbo i te pasy był na dodatek niższy i dłuższy niż mi się wydawał. Postanowiłem go kupić ale dopiero za 2 tygodnie (właściciel musiał uporządkować bałagan w dokumentacji) Jadąc po niego znowu miałem wypadek.. myślę że to jakieś fatum które nie pozwala mi mieć Probe. Koniec końców mam go
Trochę rdzy tu i tam, elektryka do zrobienia i masa pierdółek kosmetycznych ale jest MÓJ! Za pewne nie będzie łatwo ale dołożę starań by był z niego całkiem przyzwoity egzemplarz.
Pragnę się pochwalić przyszłą żoną jestem na etapie "Pati przecież Ford jest fajny"
Przysiadający tył przyśpieszył decyzję o robieniu blacharki. Okazało się że jest o wiele gorzej niż początkowo myślałem
Lewy tylny kielich był totalnie zgnity i amortyzator wlazł do środka
Musiałem wyciąć całość. Po kilku pomiarach udało mi się zrobić owy kielich i go wspawać co nie było proste. Generalnie spawanie nowej blachy do starej nie jest proste bo łatwo wypalić dziurę - musiałem spawać punktowo.
Kolejna z dziur pojawiła się za fotelem kierowcy. Zdrowy ceownik podczas podnoszenia z barku oparcia zagiął się i wypchał dziurę w zgnitej podłodze Poprzedni właściciel myślał że jak rdzę zamaluje minią to stanie się cud i przestanie rdzewieć
Przewody idące pod podłogą utrudniły mi zadanie. Postanowiłem więc nie wycianać całego elementu a jedynie wyczyścić do białego i zabezpieczyć emulsją neutralizującą rdzę i na to naspawać łatę. Musiałem spawać do progu gdyż między nim a podłoga również była szpara.
Strach przed "miłymi" panami w mundurach zmotywował mnie do zrobienia podświetlenia tablicy. Któryś z poprzednich właścicieli usunął i zaślepił oryginalne miejsca na żarówki. Postanowiłem nie dłubać tam a zamontować tam pasek led w jak najprzyjemniejszym i najbardziej podobnym do żarówek kolorze. Wyszło całkiem ładnie. Oto efekt:
CDN
Chwalę się moim pierwszym długo oczekiwanym probe. Stan nie zły ale do ideału baardzo daleko
A cała historia zaczęła się wiosną 2014 roku kiedy to popylałem L-ką po ulicach Tarnowa. Nagle zobaczyłem niebieskiego Probe 2.0. Moją uwagę przykuł jego niecodzienny wygląd; co prawda miał bryłę podobną np do Toitoii Celica ale było w nim coś takiego niepowtarzalnego. Postanowiłem olać krzyk instruktora "jedź ku*wa!" i jeszcze trochę na niego popatrzeć. Natychmiast po powrocie do domu wyszukałem sb zdjęcia i opisy w internecie - od tego momentu wiedziałem, że to właśnie ten samochód, którym chcę jeździć.
Prawko zdane ale kasy brak. Zadowoliłem się więc maluchem po mamie. Jeździłem nim około 1,5 roku mówiąc sobie "kiedyś będę jeździł Fordem Probe". Nadszedł czas kiedy zakochałem się we Fordach na poważnie. Nie był to jednak Probe, lecz Escort mk7 1.6 90KM, którym wujek najpierw dał mi pojeździć, poczułem w ów czas niezwykłą frajdę z jazdy jaką dają tylko Fordy, a za kilka miesięcy zaoferował mi go za 1000 zł. Pomyślałem Ford jest Ford i przystałem na propozycję wujka.
Szkoła skończona a znalezienie dobrej roboty blisko domu okazało się nierealne. 50 km w jedną stronę co dziennie do pracy okazało się zbyt dużym wyzwaniem dla Escorta, który postanowił że przestawi sb rozrząd. Z kasą było krucho a potrzebowałem niezawodnego samochodu. Postanowiłem wziąć kredyt i nabyć samochód teoretycznie lepszy - Volvo, które nawet mi się podobały. Był moment zawahania czy może zaryzykować i jednak kupić Probe ale niestety "rozsądek" i naciski ze strony rodziców wzięły górę. I oto jest Volvo V50 2.0d - największy błąd i porażka mojego życia. Nie powiem wygodne, miało kopa ale awaryjność, wysoki koszt części i wszechogarniający klekot 136 dieslowskich bocianów wyprowadzały mnie z równowagi. Postanowiłem - koniec z tym gównem teraz będzie Probe!
Po sprzedaży Volvo na którym straciłem około 12 tyś zł uporczywie zacząłem szukać Probe. Zapewne jakieś dwa samochody wcześniej zadowolił bym się silnikiem 2.0 ale moje wymagania wzrosły. Skupiłem się na drugiej generacji z silnikiem 2.5 V6; oczywiście pierwsza generacja była ok ale bardziej podobała mi się dwójka. Okazało się, że nie łatwo w Małopolsce znaleźć coś co odpowiadałoby moim wymaganiom. Pojechałem do Rzeszowa obejrzeć czarnego jak jak noc Probe - wszystko niby ok rdzy praktycznie nie ma, wnętrze nie zużyte ale czerwona lampka zapaliła mi się kiedy otwarłem maskę a silnik byl gorący a prosiłem by był zimny - sprzedający zarzekał się, że był tylko po chleb w sklepie. Pomyślałem no może ale strasznie musi mieć daleko do sklepu. Odpaliłem i niby chodzi w porządku do czasu kiedy wcisnąłem mocniej gaz i wkręciłem silnik na obroty. Za samochodem pojawiła się równie czarna jak karoseria chmura dymu. Spierzniczałem z tego Rzeszowa jak cygan przed robotą.
Trafiłem na inny egzemplarz (oczywiście tutaj) był do niego spory kawałem drogi ponad 250 km. Niestety w przeddzień wyjazdu otrzymałem smsa że Ford sprzedany. Akurat kuzyn (zapalony escorciarz) wysłał mi linka do ogłoszenia o escorcie w Piasecznie. Z sentymentu skusiłem się na niego. Nie był to jednak zwykły Escort. Była to niemal najlepsza wersja - XR3i. Kabriolet z elektrycznym dachem, szybami, lusterkami, grzaną szyba przednią i fotelami Recaro. Silnik 1.8 130KM dawał radę, Los chciał że po niemal 3 miesiącach od zakupu miałem wypadek. Nagle zostałem bez samochodu, pieniędzy i szacunku do samego siebie. Źle się stało - myślałem, lecz gdyby nie ten wypadek nie zaczął bym znów poszukiwań Probe. Teraz miałem bardziej ograniczony budżet. Nie mogąc naleźć V6 z ciekawości spojrzałem na mk1. Trafił się w tym samym województwie. Silnik 2.2 ale za to z turbo więc brak 6 cylindrów jest do wybaczenia.
Jada próbna i nagle w głowie słyszę głos: "Pier*ole te v6" Zauważyłem piękno jedynki, którego nie było widać na zdjęciach. Piękne kratowane lampy, świst turbo i te pasy był na dodatek niższy i dłuższy niż mi się wydawał. Postanowiłem go kupić ale dopiero za 2 tygodnie (właściciel musiał uporządkować bałagan w dokumentacji) Jadąc po niego znowu miałem wypadek.. myślę że to jakieś fatum które nie pozwala mi mieć Probe. Koniec końców mam go
Trochę rdzy tu i tam, elektryka do zrobienia i masa pierdółek kosmetycznych ale jest MÓJ! Za pewne nie będzie łatwo ale dołożę starań by był z niego całkiem przyzwoity egzemplarz.
Pragnę się pochwalić przyszłą żoną jestem na etapie "Pati przecież Ford jest fajny"
Przysiadający tył przyśpieszył decyzję o robieniu blacharki. Okazało się że jest o wiele gorzej niż początkowo myślałem
Lewy tylny kielich był totalnie zgnity i amortyzator wlazł do środka
Musiałem wyciąć całość. Po kilku pomiarach udało mi się zrobić owy kielich i go wspawać co nie było proste. Generalnie spawanie nowej blachy do starej nie jest proste bo łatwo wypalić dziurę - musiałem spawać punktowo.
Kolejna z dziur pojawiła się za fotelem kierowcy. Zdrowy ceownik podczas podnoszenia z barku oparcia zagiął się i wypchał dziurę w zgnitej podłodze Poprzedni właściciel myślał że jak rdzę zamaluje minią to stanie się cud i przestanie rdzewieć
Przewody idące pod podłogą utrudniły mi zadanie. Postanowiłem więc nie wycianać całego elementu a jedynie wyczyścić do białego i zabezpieczyć emulsją neutralizującą rdzę i na to naspawać łatę. Musiałem spawać do progu gdyż między nim a podłoga również była szpara.
Strach przed "miłymi" panami w mundurach zmotywował mnie do zrobienia podświetlenia tablicy. Któryś z poprzednich właścicieli usunął i zaślepił oryginalne miejsca na żarówki. Postanowiłem nie dłubać tam a zamontować tam pasek led w jak najprzyjemniejszym i najbardziej podobnym do żarówek kolorze. Wyszło całkiem ładnie. Oto efekt:
CDN