Też nie do końca, jak kupiłem swojego około 9-10 lat temu, pamiętam jak dziś progi miał w super stanie. Każdej zimy stał sobie w suchym murowanym garażu nie jeżdżony. Zresztą wiosną, latem i jesienią też zawsze był garażowany. Nawet starałem się nim nie jeździć w deszcz

wiem, to głupie, ale tak było
Tak chciałem żeby pozostał w jak najlepszej kondycji blacharskiej.
I jak ten szmelc mi się odpłacił

a no tak, że po kilku latach chuchania i dmuchania, podczas przymiarki felg, z tyłu nad podnośnikiem coś chrupnęło... . No i tak już poszło, zacząłem mocno opukiwać progi palcami, palce zaczęły przebijać się do środka

.
Pomyślałem, naprawi się, dobrze że reszta jest Ok, Zacząłem bardziej przyglądać się we wnękach tylnych kół przy łączeniu z progami, widzę fabryka nie poskąpiła konserwacji, grubo nawalone... taaaak, gruboooo, nacisnąłem palcem, i kuźwa słyszę chrup chrup... palec wpadł, oderwałem spory płat o grubości 5mm czarnej konserwacji, pod konserwacją próchno

A tak pięknie to wszystko wyglądało dopóki nie zacząłem opukiwać.
Wnerw był nie do opisania, wytachałem złoma z garażu, i od tamtej pory stoi pod chmurką. W tej chwili to już jest złom, na razie jeszcze stoi jako dawca części.
Teraz mam 2.0 97r (tak na prawdę teraz jest to już 2,5 bo robiłem przeszczep, ale buda 2.0) progi ma ładne, ale i tak wiem, że prędzej czy później będzie z nim to samo.
To jest po prostu jakiś błąd technologiczny podczas zabezpieczania antykorozyjnego w fabryce, wszystkie dwójki mają z tym problem, gnicie progów od środka.
Lub po prostu jest to celowe, gdyby producenci tak zabezpieczali nadwozia samochodów, że po kilkunastu latach wyglądałyby jak nowe to wiadomo jak by się to dla nich skończyło.