
W końcu kupiłem sonde lambde do swojej AR. Po zamontowaniu pojechałem do gości gdzie gaz był montowany żeby założyli silniczek krokowy. Po zamontowaniu na następny dzień gdy samochód był zimny miałem problemy z zapaleniem (na benzynie oczywiście). Samochodem troszkę szarpało, nie mógł wskoczyć na obroty i za chwilkę gasł. Taka sytuacja powtarza się około 3-5 razy. Potem gdy przegazuję żeby przejść na gaz samochód na biegach 1,2,3 nie chce wskoczyć powyżej 2 - 2,5 tys. obrotów. Jest mulasty i dopiero gdy puszczę nogę z gazu i przycisnę po 2 sek. ponownie to rusza (gość twierdził, że raz dostaje za ubogą mieszankę a raz za bogatą). Tak jakby go coś blokowało. Myślałem, że tak się dzieje dlatego, że silnik jest zimny. Ale np. po 10 minutach postoju sytuacja się powtarza a silnik ma około 80 – 90 stopni. Pojechałem znowu do regulacji, goście męczyli się cały dzień (mnie przy tym nie było ale nic nie zrobili), ponoć coś tam wymienili (jakąś przepustnicę – ale nie jestem pewien) i miało być ok.
Pojechałem do kumpla – 20 minut postoju i to samo. Jak zapalam, to na razie jest ok. ale gdy jadę to przez pierwszą minutę mam problemy z tymi obrotami że nie mogę rozwinąć prędkości. Już się przyłapałem że niewiele brakowało by mi gość w tyłek wjechał. Był daleko więc myślałem, że bez problemu przed nim zdąże – a po wyjechaniu prawie stałem i zablokowałem mu drogę.
Co Wy na to – w czym może tkwić problem. Na trasie sprawuje się ok. Może ma ktoś jakiś pomysł – albo dobrego gazownika (do Krakowa mogę śmiało podjechać - ale gość musi być naprawdę ok), a może po wymianie sondy trzeba podjechać na serwis żeby komputerowo go ustawili (akumulator był odłączany – wiec nie wiem jak to się ma do tego)
Z góry dzięki za wszelkie odpowiedzi.
