-- oryginalny post 30 września 2010, o 23:12 --
TYGRYSEX pisze:
Fotki z pracy nad klapą niebawem.
Heh - minął prawie
ROK !!!
..................................................
..................................................
-- dodano 18 marca 2011, o 15:19 --
Masakra jak to czasem priorytety się zmieniają... Miałem go mieć na wieki, a teraz chyba sprzedam Kocura... Dzielnie mi służył przez prawie 3 lata, nie znudził mi się wcale i jeździ jak ta lala zawsze pozytywnie mnie zaskakując przy wymijaniu i nadwyżce mocy.
Planuję kupić inne auto - rodzinne itp. bzdety. Nie powiększyła mi się rodzina itp.
Szkoda mi najbardziej tego, że prawdopodobnie pójdzie na spłatę kredytu studenckiego mojej Żony... A nie chcę żeby stał u mnie jak będzie drugie auto, bo samochód niejeżdżony nie jest ekonomiczny w utrzymaniu
Długo się nad tym zastanawiałem i nadal się zastanawiam. Za psie pieniądze na pewno pójdzie... Ale co zrobić - rynek dyktuje cenę.
Bok auta po opisanej wcześniej przygodzie - nieruszony ( poza nieudolną próbą wypchnięcia nieco "wklęśniętej wypukłości "). Nie ruszony bo Kocur codziennie dowozi mnie do pracy i szkoły, i nie mam kiedy go zostawić do blacharza czy lakiernika. Wiem wiem - jakbym chciał to bym się spiął i może autobusami parę dni pojeździł. Ale jak człowiek nie naprawi od razu to się do tego przyzwyczaja...
Na razie nigdzie go nie wystawiam, nie jeżdżę z kartką itp. Może jeszcze zmienię zdanie ale jakby ktoś był zainteresowany ... Cena ? 5,6 albo 7 tys. ? Środek baaaardzo zadbany. Z zewnątrz - lakier do polerki żeby błyszczał ale oprócz boku i klapy mojego dzieła ( jak komuś będzie przeszkadzać ) nic mu nie dolega... Przedni zderzak - do malowania albo wymiany ( po moich eksperymentach są ślady po wkrętach itp. ) Jakieś odpryski na masce, błotnikach to od kamieni i to chyba norma, zwłaszcza jak czasem za tirem się człowiek wlecze...
Silnik ? Norma - zdrowy z poklepującymi popychaczami... Wymieniane oleje na czas ( w silniku dużo częściej niż proponują w serwisie - taka moja fobia po poprzednim ). Skrzynia też na nowym oleum chodzi płynnie.
Nigdy mnie nie zawiódł - jedynie w trasie podczas wyjazdu na zeszłoroczne wakacje nad morze strzelił mi pasek rozrządu ( z mojej winy - nie sprawdziłem jego stanu przed wyjazdem ). Wskutek tego koczowałem w samochodzie z niedzieli na poniedziałek czekając na założenie nowego. Poza obklejonymi gumą zębatkami nic złego się nie stało, choć na części czekałem cały dzień - wymienione wszystkie rolki i napinacz oraz paski. Po złożeniu Kocur odpalił i pojechał z nami kolejne 200 km. I tak jeździ do tej pory bez zająknięcia...
Jedynie zawieszenie wymaga już większego dopieszczenia... Na dziurach ( czyli polskich drogach ) daje o sobie znać.
Tak więc szkoda sprzedawać bo to taki członek rodziny
Zaznaczam, że tylko informuję o planach sprzedaży. Nie jest to oferta sprzedaży ...